Podróż pociągiem upłynęła nam szybko, większość czasu przespaliśmy. Mieliśmy miejsca tzw. hard sleepers. Cały wagon jest otwarty, łóżka umieszczone są w przedziałach po trzy z każdej strony. Całkiem wygodne; każdy ma swoją poduszkę i kołdrę. Konduktorka zbiera bilety na początku podróży i budzi każdego parę minut przed docelową stacją.
W Pingyao byliśmy już o 6.30. Od razu poszliśmy kupić bilety na następny etap podróży, niestety były tylko siedzenia, a podróż znowu kilkunastogodzinna. Spróbujemy autobusem.
Przed stacją złapaliśmy taksówkę. Na początku taksiarz chciał 50 yuanów za 5 km drogi. Po krótkich targach zszedł do 20-tu. Chociaż to też było dużo za dużo, nie chciało nam się jednak iść taki kawał z bagażami. Nasz hostel znajdował się w tzw. starym mieście, gdzie był zakaz wjazdu dla aut, ale kierowca zaprowadził nas pod same drzwi. W hotelu przywitała nas przemiła właścicielka, która dobrze mówiła po angielsku. Od razu zainteresowała się gdzie chcemy dalej jechać i zaproponowała pomoc. Wysłała zaprzyjaźnionego kierowcę na stację kolejową po bilety dla nas. Jedziemy więc do Luoyang z małą przesiadką w Taiyuan.
Jako, że w hotelu byliśmy ok.godz 7-mej rano musieliśmy poczekać na pokój. Czekaliśmy tylko 2 godz., chociaż dzień hotelowy zaczynał się dopiero od 12-tej.
Po małym rozpakowaniu się i odświeżeniu poszliśmy na rekonesans okolicy. Miasteczko okazało się małe ale też bardzo urocze. W starych budynkach mieściły się hotele, sklepy z pamiątkami, restauracje. Spacerując uliczkami starego miasteczka można poczuć jak w carskich Chinach. Tutaj każdy budynek ma swoją historię. Jak Datong spodobał nam się od razu to w Pingyao się zakochaliśmy. Stare miasto w Datong pięknie wygląda ale jest tylko odbudowane w starym stylu, a tutaj czuje się historię naprawdę.