Do Luoyang dojechaliśmy około 12-tej. Po raz kolejny noc spędziliśmy w pociągu. Można się przyzwyczaić do spania przy dźwiękach turkotu kół, zwłaszcza jak się ma stopery w uszach. Podróżowanie nocą ma parę plusów: przesypia się większość drogi i rano jest się w nowym miejscu, dzień można wykorzystać na zwiedzanie. Z oszczędzaniem na noclegu jest jednak różnie. Zazwyczaj bilety kolejowe są droższe niż nocleg w hotelu. No ale kiedyś trzeba się przenieść z miejsca na miejsce.
Mieliśmy małe trudności ze znalezieniem hotelu, na budynkach tylko chińskie napisy. W hotelu też nikt nie rozmawiał po angielsku, ale z pomocą tłumacza Google udało nam się porozumieć.
Późnym popołudniem poszliśmy coś zjeść. Dookoła było mnóstwo małych knajpek ale wszystkie miały menu w krzaczkach. Znaleźliśmy w końcu jedną ze zdjęciami na ścianach i pokazaliśmy palcem co chcemy. Jedzonko było pyszne.