Najpierw rano zmieniliśmy hotel. Od 2 dni nie mieliśmy internetu a od "naszych recepcjonistów" nie sposób było się dowiedzieć czegokolwiek. Zarezerwowaliśmy sobie dodatkowe 2 dni w hostelu, do którego przez pomyłkę przywiózł nas taksówkarz w pierwszy dzień. W ciągu 5 min uzyskaliśmy informacje, których nie byliśmy w stanie się doprosić w poprzednim hotelu. Zostawiliśmy bagaże w pokoju i pojechaliśmy tą samą drogą co poprzedniego dnia. Bilet wstępu do parku kosztuje 248 RMB i jest ważny 3 dni. Przy bramkach pobierany jest odcisk kciuka tak więc nie można odstąpić biletu komuś innemu. Park jest wielki, do atrakcji dowożą autobusy, które są wliczone w cenę biletu. Niestety nie ma dzikich szlaków żeby można było uciec od tłumów. Jest jeden główny, który zrobiony jest z drewna, żeby chińskie dziewczyny mogły pokonać trasę w butach na obcasach. Jest to normalny widok na większości uczęszczanych szlaków. Ja budziłam trochę zainteresowanie, bo nie miałam ani krótkiej sukienki ani szpilek. Chyba wyglądałam jak dziwoląg;) W parku dużo jest specjalnych miejsc widokowych ale bardzo trudno jest się do nich dostać, ze względu na tłumy Chińczyków, którzy to godzinami potrafią robić sobie sesje zdjęciowe. Trzeba być trochę brutalnym żeby przepchać się w odpowiednie miejsce i coś zobaczyć.
Nie polecam "Ten-mile Gallery Tourist Train", który jedzie może z 200 metrów a kosztuje 38 yuanów. Informacje co można zobaczyć po drodze są tylko po chińsku. Wzdłuż torów ciągnie się ścieżka, która jest dużo bardziej interesująca niż sama jazda pociągiem.