Od rana było pochmurno. Gdy dojechaliśmy do parku zaczęło siąpić a później rozpadało się na dobre. Po godzinie chodzenia stwierdziliśmy, że wracamy. Widoczność była żadna. A żeby było śmieszniej to nie mogliśmy trafić do "naszej" bramy; trochę pobłądziliśmy. Przez przypadek znaleźliśmy się przed szklaną windą, która sunie po pionowej skale. Żeby dostać się do bramy wyjściowej musieliśmy zjechać nią na dół. Wczoraj byliśmy pod tą sama windą ale u podnóża góry. Jak dla mnie (mam lęk wysokości) wyglądało to raczej przerażająco i darowałam sobie tę atrakcję. No ale dzisiaj nie miałam wyjścia. Ludzi było sporo. Dosłownie upchnięto nas do środka. Byliśmy ściśnięci jak śledzie w puszcze, niemożliwością było się ruszyć w którąkolwiek stronę. Winda ruszyła powoli w dół. Przez jakieś 10 metrów można było podziwiać widoki; z robieniem zdjęć było kiepsko bo szyba była strasznie brudna. Po dziesięciu metrach widoki zasłoniła nam skalna ściana; winda zjeżdżała wewnątrz skały. I tak do samego końca przez jakieś 300 metrów. Totalna porażka. Wyszliśmy z windy i wybuchnęliśmy śmiechem. Nawet kląć nie mieliśmy siły. Była to nasza najdroższa jazda windą.
Jazda w jedną stronę: 56 CNY