Geoblog.pl    taraski    Podróże    zakochani w Azji:))    i znowu Chiny;)
Zwiń mapę
2014
15
sie

i znowu Chiny;)

 
Chiny
Chiny, Shenzhen
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13199 km
 
Rano znowu pakowanie, musieliśmy się wymeldować do 11-tej. Bagaże zostawiliśmy jeszcze w naszym hotelu i poszliśmy poszwendać się jeszcze po promenadzie. Wizy mamy do odebrania dopiero o 14-tej. Dzisiaj piękna pogoda i piękna widoczność. Można by się było wybrać do wielkiego Buddy ale co z tego jak musimy już wracać. Jednak za bardzo tego nie żałujemy, chcemy wyjechać z HK jak najszybciej. Przez 2 godziny podziwialiśmy jeszcze widoki nad zatoką, później do hotelu po bagaże. Nasz recepcjonista obiecał że będzie czekał; w poprzednie dni rzadko kiedy bywał na recepcji, (ludzie czekali nawet po godzinie na zameldowanie) więc trochę się obawialiśmy czy nie będziemy musieli długo czekać na odbiór bagaży . Oczywiście kolesia nie było, ale na szczęście drzwi otworzył nam jeden z gości. Wzięliśmy plecaki i przeszliśmy na drugą stronę ulicy odebrać wizy. Wizy dostaliśmy 2 razy po 30 dni, hura!!!. Bez większych stresów i bez stosów wymaganych papierów, musieliśmy tylko zapłacić za obsługę. Trochę to nadszarpnęło nasz budżet; trudno, będziemy krócej podróżować po Azji. Z plecakami na grzbietach i z nowymi wizami w rękach ruszyliśmy w stronę granicy hongkongsko-chińskiej. Z Hung Hom kursuje bezpośredni pociąg do granicy, bilet nas kosztował niecałe 40 HUSD od głowy. Po 40 minutach wysiedliśmy na stacji LoWu i dalej pieszo, najpierw odprawa po stronie HK później odprawa po stronie chińskiej; wszystko szybko i sprawnie, chociaż dla cudzoziemców mają przeznaczone tylko 2 okienka odprawy. Nawet się nie spostrzegliśmy a już byliśmy w Chinach. Po wyjściu z odprawy zaraz na piętrze jest dworzec kolejowy. Wg naszego wstępnego planu mieliśmy nadzieję kupić bezpośrednie bilety na wieczór do Wuhan. Ale niestety biletów na dalekobieżny pociąg, który jedzie 11 godz. nie było. Na dzień jutrzejszy też nie. Zweryfikowaliśmy plan : pojedziemy super szybkim pociągiem. Ale żeby kupić bilety na szybki pociąg musieliśmy przejechać na inna stację kolejową. I tu zaczęły się schody. No bo już jesteśmy w Chinach i trzeba znać chiński. Po krótkim błądzeniu od jednego do drugiego zlitowała się w końcu nade mną dziewczyna, która dobrze mówiła po angielsku. Kupiła nam bilety na metro i wytłumaczyła gdzie mamy jechać. Po następnej godzinie i dwóch przesiadkach wysiedliśmy na stacji szybkich pociągów. Tu jeszcze zostałam zatrzymana przez ochronę bo dopatrzyli się gdzieś w moim plecaku czegoś w aerozolu. Przed każdorazowym wejściem na stację metra czy kolejową skanowane są bagaże jak na odprawie lotniczej. Do tej pory nie mieliśmy żadnych problemów, a przecież w plecakach mamy wszystko, i płyny, i noże, niby zakazane przedmioty.
Zaczęłam grzebać w plecaku, nie miałam w ogóle pojęcia o co chodzi ochronie. W końcu poprosiłam żeby mi pokazali gdzie to niby ma się znajdować w moim plecaku; sama nie wiem dokładnie gdzie co mam. Za każdym razem inaczej się pakujemy. I nagle ochrona stwierdziła, że wszystko w porządku. Musiałam puścić wiązankę ( oczywiście po polsku). Przecież to nie jest takie proste wypakować i zapakować plecak w 5 min. A jeszcze za mną dziesiątki ciekawskich Chińczyków; bo coś się dzieje. Na dodatek w bagażu Kuby są wszystkie szampony, płyny nawet nóż, do niego się nie doczepili, tylko do mnie.
Na dworcu kolejowym chyba z 20 kas i do wszystkich kilometrowe kolejki. Ustawiliśmy się w najkrótszej i ta był nasz wielki błąd. Staliśmy chyba z godzinę zanim doszliśmy do okienka. Moja cierpliwość już dawno się wyczerpała, więc klęłam jak szewc. W chińskich kasach kolejowych ludzie najpierw informują się odnośnie jakiegoś pociągu, później zastanawiają się czy kupić bilety a na koniec kasjerka drukuje imienne bilety dla każdego. Czasami cała akcja trwa nawet z 5-10 min. Po odstaniu godziny dowiedzieliśmy się, że biletów nie ma na dzisiaj, na jutro też nie. Nawet nie było biletów do Changshy ( miejsca w połowie naszej trasy), do której pociągi odjeżdżają co godzinę. Chińczycy muszą być bardzo bogaci, bo przecież pociągi ekspresowe do najtańszych nie należą.
Teraz to już w ogóle nie wiedziałam co robić. Utknęliśmy w przygranicznym mieście przynajmniej na 2 dni. Po ochłonięciu doszliśmy do wniosku, że wracamy do wcześniejszego dworca, może tam szybciej kupimy bilety do Changshy na jutro. Jeśli wszyscy Chińczycy jeżdżą szybkimi pociągami to w tych wolnych może będą jakieś miejsca. I znowu spędziliśmy godzinę w metrze. Na stacji pociągów dalekobieżnych okazało się, że do Changshy zostały tylko miejsca stojące; ale dziękuję bardzo za stanie ok.10 godz.
Byliśmy już bardzo zmęczeni a i godzina zrobiła się późna; postanowiliśmy poszukać jakiegoś noclegu. Jutro pomyślimy co dalej. W tym samym budynku co dworzec kolejowy znajdował się hotel. Trochę droższy od naszych dotychczasowych noclegów ale przecież nie będziemy się włóczyć po nocy, na dodatek z ciężkimi bagażami. Zameldowaliśmy się na jedną noc. Po odświeżeniu poszłam jeszcze raz próbować załatwić jakieś bilety. Znowu odstałam swoje do kasy, i zdarzył się cud:)) Trafiłam na dziewczynę, która mówiła w miarę po angielsku. Mało tego, dostałam bilety do Wuhan na dzień jutrzejszy. Dziwne, bo wcześniej podobno nie było wolnych miejsc. Dziewczynie po prostu chciało się przeszukać pociąg po pociągu. Jak zauważyłam na monitorze miejsc na jutro było całkiem sporo.Co prawda w pierwszej klasie, ale chcemy się stąd wydostać jak najszybciej więc możemy zapłacić trochę więcej. Wróciłam do hotelu uradowana:))
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
taraski

Jola i Kuba
zwiedzili 5% świata (10 państw)
Zasoby: 110 wpisów110 12 komentarzy12 2112 zdjęć2112 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
16.06.2014 - 28.11.2014