W stronę Makau wybraliśmy się z samego rana. Wzięliśmy tylko mały plecak, duże bagaże zostawiliśmy w hotelu. Planowaliśmy zostać w Makau 2 noce ale niestety ceny noclegów w weekend są o wiele droższe więc ograniczamy się do jednej nocy. Miejskim autobusem dojechaliśmy do przystanku Gongbei. Później pieszo do odprawy. I po raz kolejny: jeden stempelek wyjazdowy i jeden stempelek, a właściwie mała kartka, że możemy przebywać na teranie Makau do 90 dni bez wizy. Wszystkiego jakieś 10-15 min. załatwiania. I byliśmy w Makau. Jeszcze Chiny a jednak jak nie Chiny. Inna waluta, inne ceny – o wiele niższe niż w centralnych Chinach. Chociaż ceny hoteli to wyjątek. Jeden dzień w zupełności nam wystarczył na zobaczenie większości miasta. Makau bardziej znane jest z kasyn, takie mini Las Vegas. Nie skusiliśmy się na zagranie, mamy inne, przyjemniejsze wydatki. Ale z ciekawości weszliśmy do środka jednego z kasyn. Dosłownie pachniało luksusem. Wystrój i dodatki w stylu tajskim (ta Tajlandia wciąż nas prześladuje-)). Niestety nie na nasz portfel. Chyba, że kiedyś wygramy w totka;).