Na śniadaniu spotkaliśmy się znowu z Basią i Andrzejem. Trochę pogadaliśmy a później każdy ruszył w swoją stronę, tzn. my w górę a oni w dół. Dzisiejszy marsz nie był już tak bardzo męczący, nie było już tak wiele schodów chociaż musieliśmy pokonać prawie 1000m różnicy wysokości. Nasze głowy mają prawo się zbuntować. W połowie drogi spotkaliśmy naszych znajomych rodaków, którzy już zadowoleni schodzili z góry. Pocieszyli nas, że to już prawie końcówka a po zobaczeniu wschodu słońca nad Annapurną zapomina się całkiem o trudach wspinaczki. Wymieniliśmy się kontaktami i każdy ruszył w swoją stronę. Podejście do MBC (Machhapuchhre Base Camp) było dość ostre ale z małymi postojami po drodze dotarliśmy tam ok.14-tej. Już z daleka zobaczyliśmy znajomą parę Austriaków, którzy machali nam na powitanie. Zakotwiczyliśmy się w tym samym gesthousie co oni, znowu dostaliśmy ostatni wolny pokój. Zdecydowaliśmy, że na noc zostaniemy w MBC a jutro z samego rana ruszymy do ABC. Wieczorem przy kolacji Kuba zapytał o cenę przelotu helikopterem; z powrotem do Pokhary. Przez całą drogę w górę marudził, że z powrotem nie wraca na nogach (koszmarne schody). Jednak szybko musiał zmienić zdanie bo niestety jeszcze nie wygraliśmy w totka i przelot helikopterem nie mieścił się w naszym budżecie.
Przelot helikopterem w jedną stronę, cena wyjściowa 5 tys USD, później zeszła do 3 tys.USD bez żadnych targów (za helikopter)
Nocleg – już 600 rupii