17.06
Po dwóch godzinach lotu i 40 min. krążenia nad lotniskiem ( w powietrzu też są korki:) w końcu wylądowaliśmy w Moskwie. Odprawa przeszła gładko, nikt nas specjalnie nie sprawdzał. Po wyjściu z lotniska udaliśmy się w poszukiwaniu autobusu 308, który miał nas zawieźć na stację metra Domodedovskaya. Autobus ten podobno jedzie do centrum 25-30 min, ale my mieliśmy "szczęście" i ze względu na korki jechaliśmy ponad godzinę. Autobus zatrzymuje się ok. 50 m od stacji metra, którym to już można prawie łatwo dostać się do większości atrakcji turystycznych. Prawie łatwo bo jeszcze trzeba odszyfrować nazwy poszczególnych stacji. Wszystkie pisane po rosyjsku. I tu: DZIĘKI ci szkoło za lekcje języka rosyjskiego. Co prawda niewiele już pamiętam ale razem z Kubą udało nam się zgadnąć naszą docelową stację. Składaliśmy litery jak dzieci uczące się dopiero czytać:). Trochę nam to zeszło. I gdy udało się nam w końcu trafić na „naszą” stację, pojawił się kolejny problem: tym razem jak trafić do naszego hotelu. I tu przyszły nam z pomocą cudeńka techniczne jak smart fony i GPSy. I oczywiście Rosjanie, którzy bardzo chętnie pomagali nam w ustaleniu kierunku drogi. W końcu po 17-tu godzinach w drodze znaleźliśmy się w pierwszym miejscu docelowym:).
Trochę cen:
1 rubel = 0,09 zł
Autobus 308, trasa lotnisko Domodiedowo – centrum 100 rubli
Bilet na metro:
jednorazowy 40 rubli
5 przejazdów 160 rubli
Woda mineralna na lotnisku 0,5 l 80 rubli
Woda mineralna w sklepie 30-50
Kawa w tańszej kawiarni 80-120
Obiad dla 2 osób 700-1000
18.06
Zwiedzanie czas zacząć.
Po kolejnej nauce czytania po rosyjsku na stacji metra udało nam się znaleźć stację docelową. Wybieramy się na Kreml. Kreml i Plac Czerwony robią wrażenie ale Kuba stwierdził, że w telewizji wydają się większe. Pogoda dobra na zwiedzanie. Nie za ciepło, nie za zimno:). W związku z tym, że późno zebraliśmy się z pokoju, nie zobaczymy dziś wujka Lenina. Już zamknięte. Odwiedziny tylko w godzinach 10 -13-tej. Może jutro się uda:).
19.06
Wstępny plan jest taki: jest ciepło chodzimy po parkach i podziwiamy florę; jest zimno zwiedzamy muzea. Wychodząc z naszego hostelu stwierdziliśmy, że na parki jest za zimno, więc udaliśmy się znowu w stronę Kremla. Chcieliśmy zobaczyć muzeum historyczne i muzeum z kamieniami szlachetnymi carów Rosji. Gdy dotarliśmy na miejsce wyszło piękne słońce więc szkoda było spędzić taki dzień w pomieszczeniach muzealnych. Poszwendaliśmy się trochę po parku kremlowskim; na teren Kremla nie udało nam się wejść bo „ czwartek to dzień wychodny” w wolnym tłumaczeniu. Ale za to udało nam się odwiedzić wujka Lenina:). Wejściówka darmowa. Jak dla mnie to strata czasu. Kubie się jednak podobało, chociaż kawy i ciasteczek nie dostał:). Resztę dnia spędziliśmy zwiedzając „пешком”, czyli z buta. Najlepsza forma zwiedzania to zgubić się wśród małych uliczek ;)
20.06
Podstawowym zadaniem dzisiejszego dnia było odebranie biletów na pociąg do Ułan Bator. Bilety mieliśmy odebrać z biura podróży współpracującego z agencją, przez którą załatwialiśmy wizy. Eyand Travel znalazłam przez www.transsib.com.pl, polecam gorąco przy pośrednictwie w załatwianiu wiz czy kupnie biletów na pociąg transsyberyjski.
Bilety kupiłam przez w/w agencję, dostałam potwierdzenie rezerwacji z adresem gdzie te bilety mogę w Moskwie odebrać. Za pomocą GPSa trafiliśmy bez większych problemów na podaną ulicę. I … byłoby zbyt pięknie, żeby tak szybko i bezproblemowo odebrać bilety. Przy podanej ulicy stoi sobie wskazany w adresie budynek, tylko że nie wiadomo jak wejść do środka. Parter w ogóle to jakaś ruina, okna pozatykane tekturą, wejścia pozabijane na głucho. Chodziliśmy z Kuba w kółko chyba z pół godziny. Oczywiście większość zaczepianych ludzi nie kuma po angielsku a ci co choć trochę znają angielski nie wie gdzie to jest. Zadzwonić też za bardzo nie mamy jak, bo nie mamy rosyjskiej karty a dokoła sklepów niet. Już prawie się poddałam jak Kuba zaciągnął mnie w jakąś bramę ;) naprzeciwko. Weszliśmy na podwórko i tu niespodzianka, „nasza” agencja. Chociaż wg adresu podanego w rezerwacji powinna się mieści w budynku po drugiej stronie ulicy. W agencji chyba z 10 pracujących osób i oczywiście żadna nie mówi choć trochę po angielsku. I znowu dziękuję ci szkoło za lekcje rosyjskiego:). Jakoś dogadaliśmy się ,mieszanką angielskiego, rosyjskiego i polskiego. Nie mam za złe Rosjanom, że nie mówią po angielsku, w końcu to my jesteśmy gośćmi w ich kraju i powinniśmy się dostosować, ale wydaje mi się trochę dziwne, że w agencji turystycznej, która współpracuje z podobnymi agencjami w Polsce i Niemczech, nikt nie zna chociaż podstaw angielskiego.
Po odebraniu biletów już bez większych stresów mogliśmy wrócić do dalszego poznawania Moskwy. Na Tripadvisor wyczytałam, że warto zobaczyć park i kompleks pałacowy Carycyno. Park przeogromny, można spędzić w nim cały dzień, relaksując się przy pięknych fontannach lub pływając łódka po ogromnym jeziorze. Kompleks pałacowy przepiękny, jednak można sobie darować zwiedzanie wnętrz. Oprócz dwóch pięknych sal balowych nie ma nic ciekawego do zobaczenia. Chyba że ktoś chce zobaczyć muzeum zdobnictwa narodów ZSRR. Trochę się rozczarowałam wnętrzami, w większości sal stały jakieś współczesne, dziwne eksponaty ze szkła, trochę obrazów i strojów z XIX wieku. Wg mnie nie warto wydawać 300 rubli na wstęp plus 100 za robienie zdjęć:)). Kuba nie może mi wybaczyć, że zaciągnęłam go do oglądania takiego badziewia. Poza tym wszystkie eksponaty opisane są tylko i wyłącznie po rosyjsku. Po szybkim obejrzeniu pałacu w środku wyciągnęliśmy się na ławce na przeciwko fontanny i relaksowaliśmy się słuchając muzyki płynącej z głośników. Park jest bardzo popularny wśród nowożeńców. W ciągu godziny naliczyliśmy chyba z 6 par, które robiły sobie sesje ślubne. Park mieści się przy stacji metra Carycyno (Царицыно).
Trochę cen sklepowych:
Mleko w kartonie 1l 70 rubli
Chipsy Lays 80g 50 rubli
Najtańsze piwo 0.5 l 50
Chleb tostowy mały 75
Coca –cola 2l (promocja) 80
Papier toaletowy 4 rolki 55-100
Ręczniki kuchenne 2 rolki 80