Dzisiaj mogliśmy sobie dłużej pospać, wyruszyliśmy dopiero po 11-tej. Do jeziora w większości prowadzi asfaltowa droga, więc nie wytrzęsło nas tak bardzo jak to było do tej pory. Po drodze Bazaraa wypatrzył znowu obchody Nadaamu. Ma sokoli wzrok. Tak szczerze to mamy wszyscy już dość, to nasz czwarty Nadaam w ciągu dwóch tygodni. Najbardziej interesujący jednak był pierwszy. Mały, lokalny, najbardziej autentyczny. Ten jest największy z dotychczasowych. Mnóstwo turystów. Mnóstwo różnych sklepików z niczym. I mnóstwo jadłodajni. Z pół godziny pochodziliśmy dookoła i wróciliśmy do samochodu. Bazaraa był zdziwiony, że nie chcemy już dłużej oglądać zapasów. Jeszcze z chłopakami poszedł kupić typową „nadamską” przekąskę,; wielki pieróg nadziewany baraniną. Po kolejnej godzinie jazdy dotarliśmy do Parku Narodowego Khovsgol gdzie leży przepiękne jezioro, jest ono olbrzymie i bardzo czyste . Woda jest przezroczysta, od razu chciałoby się wskoczyć i popływać, ale niestety jest lodowata. Co wcale nie przeszkadza lokalnym. My jednak nie skorzystaliśmy, podziwialiśmy z brzegu:)