Geoblog.pl    taraski    Podróże    zakochani w Azji:))    dzień dobroci dla Tarasków:))
Zwiń mapę
2014
27
lip

dzień dobroci dla Tarasków:))

 
Chiny
Chiny, Pekin
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10782 km
 
Rano pobudka o 8.40, końcowe dopakowywanie plecaków i opuszczamy hotel. Pociąg odjeżdża o 10.55 więc jeszcze mnóstwo czasu przed nami. Ale czas to rzecz względna. Wg ustalonego wczoraj planu na stacji kolejowej mamy być godzinę przed odjazdem pociągu, żeby na spokojnie przejść wszystkie odprawy i znaleźć właściwy peron. Ale…, zawsze jest jakieś ale.
Mieliśmy opuścić nasz hotel najpóźniej o 9.15, 10 min z buta na stację metra, Kuba miał poczekać z bagażami a ja miałam podjechać 2 stacje i oddać karty, które kupiliśmy kilka dni wcześniej, żeby mieć zniżki na autobus i metro. Wszystko poszłoby jak należy tylko, że mieliśmy jakieś 40 min opóźnienia. Najpierw Kuba zamarudził ze wstawaniem, później uciekło nam jeszcze parę minut na kupowaniu bułek i wody do pociągu. Na naszej stacji byliśmy ok. 9.55, pół godziny mi zeszło z oddawaniem autobusowo-metrowych kart. (Na każdej stacji metra można je kupić ale już nie na każdej oddać.) Jeszcze dojazd do stacji kolejowej, no i okazało się, że mamy tylko 15 min do odjazdu pociągu. A na stacji tłumy ludzi, nie wiadomo do którego okienka się ustawić. Znalazłam kolesia w mundurze i z biletem w ręce błagalnie poprosiłam żeby nam pomógł. Przepuścił nas do okienka, gdzie pani musiała sprawdzić nam bilety i paszporty. Później biegiem na stację, gdzie jeszcze skanowanie naszych bagaży i kontrola osobista. Gorzej niż odprawa na samolot. Wszędzie długie kolejki ludzi. Do skanu bagaży przepchałam się bez kolejki, Kuba za mną; kontrolę osobistą w ogóle minęliśmy. Nikt nas nie zawrócił, chyba mieliśmy niezłe miny. Na stacji godzina 10.50 i nie wiemy w którym kierunku dalej mamy biec. Znowu zaczepiłam jakąś dziewczynę w mundurze, pokazałam jej godzinę odjazdu naszego pociągu a ona mi mówi, że już za późno. Jakie za późno, przecież mamy jeszcze pięć minut. Ale peron już zamknięty. Kuba zrezygnowany, mówi, że zaoszczędziliśmy 40 yuanów depozytu za karty a stracimy ponad stówę za bilety. Ja jeszcze raz do tej dziewczyny z pytaniem co dalej mamy robić, jak przebukować bilety. Odesłała mnie do swojej koleżanki. Ta popatrzyła na godzinę odjazdu, powiedziała coś przez krótkofalówkę i pokazała, że mamy biec za nią. Po schodach na górę, później jeszcze przez pół hali. Ona biegnie na wysokich obcasach, my z Kubą za nią z ciężkimi plecakami na plecach. W pewnym momencie już zrezygnowałam, przecież nie ma szans żeby zdążyć. Kuba biegł dalej ja trochę zwolniłam. Wpadliśmy na peron gdzie stał pociąg, pani już zamykała drzwi peronu za Kubą i naszą przewodniczką. Musiała jeszcze raz otworzyć przede mną. Szybko ostatkiem sił dobiegliśmy do drzwi pociągu. Pociąg ruszył z 3 minutowym opóźnieniem, co w Chinach jest raczej nieprawdopodobne. Dzięki uprzejmości personelu stacji zdążyliśmy na pociąg, a raczej pociąg czekał na nas. Przez kilka minut dochodziliśmy do siebie, zrobiliśmy też małe widowisko. Dwójka białasów z purpurowymi twarzami. Po złapaniu oddechu ruszyliśmy w poszukiwaniu naszego przedziału. Mieliśmy do przejścia z 8 wagonów. Po przejściu 4 wagonów trafiliśmy na chińskiego warsa, zaraz za warsem zaczynały się najtańsze przedziały, do których nie zmieściłaby się już nawet mrówka. Utknęliśmy w restauracyjnym korytarzu. Stwierdziliśmy, że może jakoś całą podróż przekoczujemy w restauracyjnym. Oczywiście żeby zasiąść w warsie trzeba coś zamówić, i nie chodzi tu tylko o napoje. Gdy wszystkie miejsca zostały już zajęte pani ”kelnerka” zaczęła zbierać zamówienia na lunch. Od każdego bez wyjątku; kto nie miał ochoty jeść musiał opuścić wagon. Karta oczywiście w krzaczkach. Całe szczęście, że siedziała z nami dziewczyna, która znała parę słów po angielsku. Wybraliśmy na spółę z Kubą danie z kurczakiem, podobno, i czekaliśmy z niepokojem co dostaniemy. Danie było nie tylko z kurczakiem ale chyba też z całym kurnikiem. O mało zębów nie połamaliśmy na kościach. Po obiadku wszyscy rozsiedli się wygodnie, ktoś drzemał, ktoś oglądał filmy. Chyba nie tylko my mieliśmy plana na przeczekanie podróży w restauracyjnym. Ale niestety o godz. 14.30 panie kelnerki wszystkich wyprosiły, wars został zamknięty. A nam zostały jeszcze 3 godz. podróży. Chiński Wars ma przerwę w obsłudze w godz. 14.30-18.00 i nikt oprócz obsługi nie ma tam wstępu. Znowu stanęliśmy w korytarzu bo do „naszego” wagonu nie można się było dopchać. Do wagonu restauracyjnego zaczęła schodzić się obsługa pociągu. Pora obiadowa dla nich. Najpierw pracownicy warsu, później reszta obsługi. Około 40 osób, jak nie więcej. Na każdy wagon przypada dwójka kontrolerów, do tego osoby rozwożące różne rzecz do sprzedania jak wody, piwo, papierosy, chińskie zupki. Handel obwoźny trwa całą podróż pociągiem. Wszyscy dostali to samo na obiad; chyba to ich dodatkowy bonus.
Po pół godzinie stania w korytarzu i obserwowaniu „życia warsowego” jakiś mundurowy zlitował się nad nami i pozwolił nam usiąść. Chyba dzisiaj jest dzień dobroci dla Tarasków.
Resztę podróży spędziliśmy wygodnie i w ciszy, bo reszta podróżnych niestety nie miała takiego szczęścia i nie mogła skorzystać z siedzeń w Warsie. Skutecznie byli odsyłani do swoich wagonów. Mieliśmy trochę wyrzuty sumienia; całe szczęście, że nie rozumiemy chińskiego bo pewnie dobrze o nas się nie wyrażali.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
taraski

Jola i Kuba
zwiedzili 5% świata (10 państw)
Zasoby: 110 wpisów110 12 komentarzy12 2112 zdjęć2112 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
16.06.2014 - 28.11.2014