Z hotelu musieliśmy się wymeldować do 14-tej. Mieliśmy więc mnóstwo czasu na poranną kawę i pakowanie. Zostawiliśmy wszystkie bagaże na recepcji i poszliśmy pozwiedzać okolicę. Zwiedzanie okolicy zajęło nam jakieś 6 godzin i prawie cały czas na nogach. Przed nami 14 godz. siedzenia więc trochę ruchu nam nie zaszkodzi.
W trakcie naszego spaceru natrafiliśmy na piękną pagodę . Wstęp do niej był wolny ale za okazaniem paszportów, które my zostawiliśmy w hotelu. Pooglądaliśmy ją sobie z daleka i poszliśmy dalej. Po kolejnej półgodzinie znaleźliśmy się na ulicy z jedzonkiem, którą widzieliśmy wczoraj z autobusu . Pora nie była jeszcze obiadowa i ulica nie prezentowała się tak dobrze jak to wczoraj widzieliśmy. Zrobiliśmy kolejny mały spacerek po przyległych ulicach. Około godz. 18-tej ze wszystkich mniejszych uliczek zaczęli wyłaniać się ludzie z wózkami z jedzeniem i w ciągu paru minut nasza „znaleźna” ulica została zastawiona wózkami i budkami z przeróżnej maści jedzeniem. Kilka razy zrobiliśmy sobie rundkę tam i z powrotem żeby wypatrzyć coś ciekawego. W jednej z budek rzuciły nam się w oczy cieniutkie frytki. Dawno nie jedliśmy nic z ziemniaków więc skusiliśmy się na porcyjkę. Frytki okazały się być ze słodkich ziemniaków. Jak dla nas niezjadliwe. Szybko przeszły nam smaki na ziemniaczane potrawy w Azji.
Przed 20-tą wróciliśmy do hotelu, zostało nam jeszcze jakieś 5 godzin czekania na pociąg.