07.09
Z kierowcą umówiliśmy się na 12-tą. Wcześniej zeszliśmy na recepcję oddać klucze. Naszego kierowcy jeszcze nie było. Recepcjonistka była nowa ale też mówiła wyłącznie po chińsku. I na dodatek próbowała zrobić z nami wywiad środowiskowy. A gdzie chcemy jechać?, a gdzie lecimy, a jaki nr lotu?. Jako, że złość nam jeszcze nie opadła do końca nie byliśmy skłonni do udzielania odpowiedzi. Odpowiedzieliśmy tylko, że czekamy na kierowcę. Ale pani dalej swoje: gdzie? po co? dlaczego? Na szczęście pośrodku jej pytań pojawiał się nasz kierowca. Coś jej szybko powiedział po chińsku, zgarnął nasze bagaże i nas i po chwili byliśmy już w drodze na lotnisko. Wysadził nas przed głównym wejściem. Autobusów do centrum było cztery i za bardzo nie wiedzieliśmy który mamy wybrać. Ale po wczorajszych przygodach wiedziałam już gdzie jest darmowy telefon. Hostel w centrum rezerwowaliśmy wczoraj w nocy i główną uwagę teraz zwracałam na to czy będzie możliwość dogadania się. Nasz nowy hostel nie dość że tani to oferował jeszcze wszelką pomoc i informacje w jęz. angielskim. I faktycznie męski głos w telefonie wytłumaczył mi jak dostać do ich hotelu. Szybko - taksówką a tanio i nie najszybciej autobusem. My jako, że mamy dużo czasu a mniej pieniędzy wybraliśmy autobus. Po ponad godzinie wysiedliśmy na końcowym przystanku, przy stacji kolejowej. Do naszego hotelu miało być jakieś 10-15 min. z tzw. buta. Po kilku próbach pytania się o drogę ( gdzie każdy kierował nas w inną stronę) zdecydowaliśmy się wziąć taksówkę. Ostatni z zaczepionych przez nas ludzi, młody koleś , zaprowadził nas na postój taksówek i powiedział kierowcy gdzie chcemy jechać. Wszystko bezinteresownie, więc nasza sympatia do Chińczyków trochę wzrosła. Jazda była krótka, jakieś 5 min. i tylko 9 yuanów.
W hostelu na powitanie dostaliśmy po butelce zimnej wody i kupony na darmowe piwo.
Autobus z lotniska 10 RMB/ osobę
08.09
Dzisiaj dzień zapoznawczy z miastem. A wieczorem imprezka z okazji tzw. half moon, na którą zostaliśmy wczoraj zaproszeni. Chińczycy świętują dużo, tym razem powodem do świętowania jest koniec lata a początek jesieni. Na świątecznej kolacji było nas 6 cudzoziemców i kierownictwo hotelu, włącznie z właścicielką. Zaszczyt kopnął nas wielki. Główną atrakcją stołu był tzw hot pot. Wielka misa z gorącym wywarem do którego wrzucało się na kilka minut różne składniki. A wybór jedzonka był wielki: ryby, makaron, chińska kiełbasa, tofu, grzyby itp. Do tego wszystkiego, dla nas białasów, przygotowane były frytki, ziemniaki i pieczony kurczak. Full wypas. Każdy wrzucał do wywaru swoje ulubione jedzonko. Później jedzonko się łowiło (dosłownie) i maczało w specjalnym miksie oleju z bardzo ostrymi przyprawami. W końcu jesteśmy w Syczuanie, który słynie z ostrej kuchni. Do tego jeszcze otwarty bar. Było bardzo międzynarodowo i wesoło. Największy ubaw mieliśmy jak Olo z Belgi próbował wyłowić makaron za pomocą pałeczek. Zresztą każdy z nas miał mniejszy lub większy problem w „łowieniu” pałeczkami. To nie takie proste. Spędziliśmy super wieczór w super towarzystwie.
Metro 2 RMB
Super kolacja bezcenna