Rano przenieśliśmy się do wcześniejszego hotelu, miejsca już były. Hotel sam w sobie okazał się też dużo przyjemniejszy niż ten z poprzedniej nocy.
Po śniadaniu poszliśmy spotkać się z Jo i Peterem, parą anglików, mieliśmy w planach znalezienie taniej opcji wyjazdu do Parku Chitwan. Jako, że my z Kubą nie mamy sprecyzowanych planów na Nepal (oprócz treku dokoła Annapurny) stwierdziliśmy, że przyłączymy się do Anglików i Jennifer i spędzimy jeszcze razem trochę czasu.
Oczywiście znowu pobłądziliśmy ( uliczki Thamelu inaczej wyglądają nocą a inaczej w ciągu dnia) i spóźniliśmy się pół godziny. Jo i Peter w międzyczasie sprawdzili parę agencji turystycznych i mieli już rozeznanie w cenach. W końcu trafiliśmy na jedną ofertę z bardzo dobrą ceną i już jutro jedziemy do Chitwan. Po uzgodnieniu wszystkich szczegółów poszliśmy zobaczyć świątynię małp, Swayambhunath Temple, gdzie już na samym dole sprytna małpka ukradła Jennifer colę.