W dalszą drogę ruszyliśmy dopiero ok.8.30. Wg rozpiski właściciela hotelu w Pokharze powinniśmy dzisiaj dotrzeć do Chomrong. No ale co innego teoria a co innego rzeczywistość. W połowie trasy spotkaliśmy znajomych rodaków, którzy nocowali wioskę dalej Jeszcze wtedy mieliśmy dużo sił i nie byliśmy świadomi co czeka nas później. A później to były tylko schody, schody i schody. Z wielką biedą ok. 16-tej dotarliśmy do Jhinu. Praktycznie 100 metrów przed wioską, której jeszcze nie widzieliśmy, Kuba stwierdził, że ma dość i wraca do Pokhary. Z Landruk do Jhinu to chyba najtrudniejszy i najdłuższy odcinek drogi. Zwłaszcza, że wiedzie cały czas pod górę i na dodatek po stromych stopniach. Gdzieś po drodze Kuba znalazł dla mnie bambusowy kijek, który pomagał mi w pokonywaniu przeszkód. Ostatkiem sił doszliśmy do pierwszego gesthousu i bez wybrzydzania wzięliśmy pierwszy lepszy pokój. Nasi znajomi też się tam rozlokowali więc wieczorkiem trochę pogawędziliśmy.